31.05.2015

1. Niespodzianki

Przesunęłam wzrokiem po ostatnich słowach książki. Była tak niesamowita, że spędziłam z nią całą noc. Nie mogłam uwierzyć, że już ranek, a do mojego pokoju wkradają się pierwsze promienie kwietniowego słońca.
Zmrużyłam oczy i ziewnęłam cicho. Razem z zamknięciem ust zamknęłam również książkę, przesuwając palcami po jej okładce. Westchnęłam głęboko: z pewnością długo o niej nie zapomnę. Musiałam komuś pochwalić się swoją zdobyczą, a Noah był z oczywistych powodów pierwszą osobą, jaka przyszła mi do głowy.
Nie musiałam długo czekać. Chwilę później ktoś ukradkiem otworzył drzwi.
Noah wszedł do środka tyłem, trzymając obiema rękami tacę ze śniadaniem. Pomógł sobie plecami, a gdy odwrócił się w moim kierunku, podskoczył i o mały włos wszystkiego nie upuścił.
- Jezus, Chloe! - krzyknął, dysząc ciężko i przymykając powieki. - Co ty robisz?
Uniosłam brew, udając zdezorientowaną, choć tak naprawdę jego zachowanie strasznie mnie rozbawiło.
- Jeśli się nie mylę, to mój pokój, więc chyba tu mieszkam.
- Bardzo śmieszne - pokazał mi język. - Myślałem, że zrobię ci niespodziankę - mruknął, podchodząc bliżej i kładąc tacę na łóżku przede mną, po czym usiadł obok niej.
Do moich nozdrzy od razu doleciał zapach świeżo parzonej kawy, grzanek oraz jajecznicy z pomidorem. Wywróciłam oczami, odkładając książkę na szafkę nocną i krzyżując nogi, pochyliłam się, biorąc jedną grzankę. Wepchnęłam kawałek do ust i uniosłam spojrzenie na Noah.
Wiedziałam, skąd to zamieszanie, ale nie chciałam, by mówił to głośno.
- Wszystkiego najlepszego…
- Noah - przerwałam mu szybko.
- …z okazji piątku - prychnął, ale by załagodzić atmosferę, cmoknął ustami i wstał, całując mnie krótko w czoło.
- Dzięki - zachichotałam, puszczając mu oczko, gdy już się odsunął.
Jęknął niezadowolony.
- Chloe, choć raz mi na to pozwól.
- Nie ma mowy.
- Dlaczego nie?
- Noah, znamy się od dzieciństwa.
- I co z tego? - wzruszył niedbale ramionami.
Nabrałam na widelec jajecznicę i prawie wepchnęłam ją sobie do ust. Smakowała pysznie, jak zawsze.
- To - zaczęłam z pełnymi ustami - że chyba dotarł do ciebie fakt, że nie lubię obchodzić urodzin.
Noah wybuchł śmiechem, a ja automatycznie zrobiłam się cała czerwona.
- Wygrałem, wygrałem! - zapiszczał i klasnął w dłonie, wykonując na środku mojego pokoju coś na kształt tańca radości. Przynajmniej tak to wyglądało.
- Jesteś okropny - burknęłam i rzuciłam w niego poduszką, którą wdzięcznie złapał.
- Zawsze się na to nabierasz. Starasz się unikać tego słowa, ale i tak jako pierwsze wychodzi z twoich ust.
- Zamknij się.
- Tylko kilka razy ci się udało - wyszczerzył się, ale po chwili westchnął, udając smutek. - Wiesz, mogłabyś być bardziej nieprzewidywalna. Wymyślanie dla ciebie kar już trochę mnie znużyło.
Wywróciłam oczami, w najlepsze zajadając się jajecznicą. Nawet nie wiedziałam, że byłam taka głodna. Książka wszystko ze mnie wyżarła.
- No dobrze, ale skoro tak… - kontynuował Noah. - Pójdziesz ze mną i Lewisem na wesołe miasteczko.
Rozszerzyłam powieki, patrząc na niego jak na wariata, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
- Chyba sobie żartujesz, No. Nie ma mowy.
- Kara to kara!
- Wymyśl lepszą - pokazałam mu język. - Wesołe miasteczko jest dla małych dzieci.
Uniósł brwi, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Chodzi tylko o twój stary wiek, czy może po prostu o to, że wymiotujesz na sam widok rozpędzonej karuzeli?
- Wcale nie jestem stara.
- Już ci się zbiera na wymioty?
Warknęłam pod nosem.
- Przestań!
Noah podniósł ręce do góry, podchodząc do mnie bliżej i cmokając mnie w policzek. Pachniał cudowną wodą kolońską, a na dodatek rozpiął dwa górne guziki koszuli. Wyglądał bosko, jak zawsze.
- Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych pierwszych urodzin, skarbie - szepnął i jęknął z odrazą, cofając się szybko, gdy tylko przybliżyłam do niego widelec z jajecznicą. - Jezu, Chloe, z dala z tym ode mnie! Doceń, że już i tak się poświęciłem, dotykając tych jaj.
Zachichotałam, wzruszając ramionami.
- Twoja wegańska dieta doprowadzi mnie kiedyś do szału. Nie wiesz, ile dobrych rzeczy tracisz.
- Masz na myśli rzeczy prosto od biednych zwierząt trzymanych w niewoli? - wywrócił oczami.
- Daj spokój. Nie wszystkie są trzymane w niewoli.
- Ale większość tak. To okrutne, co robią ludzie, uwierz mi.
Wiedziałam, że ten temat trochę go męczy, więc pociągnęłam za drugi koniec sznurka.
- Co z tą karą?
Od razu się rozweselił.
- Ustalimy ją z Lewisem, zaraz przyjdzie - oblizał spierzchnięte wargi. Ach, więc dlatego użył aż tak mocnych perfum i rozpiął te guziki. Nagle zmarszczył czoło, przypatrując mi się badawczo.
- No co? - uniosłam prawą brew.
- Wyglądasz strasznie, Chlo - westchnął, kręcąc głową. - Naprawdę, przysięgam, że gdybym był tobą, przestraszyłbym się swojego odbicia w lustrze za parę minut.
- Błagam cię, gdybym była tobą, w ogóle nie patrzyłabym w lustra. Nigdy - prychnęłam i zaśmiałam się, pokazując mu język.
- Och, pani, to był cios poniżej pasa - przyłożył rękę do piersi, udając płacz, ale po chwili się rozweselił, puszczając mi oczko. - Przynajmniej nie jestem aż taki stary jak ty.
- Między nami jest dwumiesięczna różnica, Noah - burknęłam i uniosłam brew, popijając kawę. Była pyszna i tylko Noah potrafił taką zrobić.
- Wiesz, ile zdarzyć się może w przeciągu dwóch miesięcy?!
- Mogę się założyć, że zdążyłbyś zaliczyć połowę chłopaków na uniwerku - zachichotałam. - Ale twoje serce należy przecież do Lewisa, no tak.
Skinął głową, lekko się rumieniąc, ale udałam, że tego nie widzę.
- Nie odpowiedziałaś mi na to, co powiedziałem wcześniej.
- Że to był cios poniżej twojego pasa? Błagam, No, i tak nic byś nie poczuł - cmoknęłam ustami, parskając śmiechem.
Noah doskoczył do mnie w jednej sekundzie i zaczął mnie łaskotać. Z trudem utrzymałam kubek z kawą, bojąc się, że zaraz wszystko wyleję na pościel od rodziców; Noah jednak pozostawał tym faktem niewzruszony. Wybuchnęłam śmiechem, próbując się od niego uwolnić.
- Nie… nie cho… dziło mi o to, że… nic tam… nie masz - wymamrotałam przez łzy, podczas gdy wbijał mi palce w żebra, a ja wiłam się na wszystkie strony. - Tylko, że… twoje jaja… są takie twarde!
Noah parsknął śmiechem i odsunął się, a ja starłam z kącika oczu łzę, wywołaną reakcją na jego łaskotki.
- Masz szczęście - zmierzwił moje włosy, co pewnie spowodowało, że wyglądałam jeszcze gorzej. - Ale nadal mi nie odpowiedziałaś.
- Na co?
Uśmiechnął się chytrze.
- Wszystkiego najlepszego z okazji dwudziestych pierwszy urodzin! - pisnął.
Jęknęłam i wywróciłam oczami, pokazując mu język.
- Dzięki, Noah - oblizałam usta i postawiłam tacę z pustym talerzem i kubkiem obok książki na szafce, po czym podniosłam się z łóżka.
Noah szybko sięgnął po moją nocną lekturę, przyglądając się okładce. Oprócz dziewczyny na tle gór nie przedstawiała niczego więcej.
- Skoro to wciągnęło cię na całą noc, pożyczam - uniósł książkę do góry, bym przypadkiem nie pomyślała, że mówi o którymś z moich różowych sweterków. 
Nawet nie wspomniałam nic o tym, że czytałam całą noc, ale on to wiedział. Mogłam robić milion innych rzeczy, lecz Noah domyślił się, co to dokładnie było. Jak on mnie znał.
Machnęłam ręką, poprawiając kołdrę na łóżku.
- Spoko, bierz. A teraz chciałabym, abyś wyszedł - uśmiechnęłam się wrednie, odwracając go plecami do siebie i wypychając w stronę drzwi. - Muszę wziąć prysznic i wyjść pobiegać.
- A potem znowu wziąć prysznic - wywrócił oczami.
- Gdybyś nie był moją siostrą, uznałabym, że marudzisz jak typowy facet, ale jednak nią jesteś, więc jedyne, co mi pozostaje, to spytać, jakiego żelu powinnam dzisiaj użyć.
Gdy stanął już na korytarzu, odwrócił się w moją stronę, wyraźnie zaintrygowany, jak zawsze, gdy zaczynałam mówić o kosmetykach.
- Użyj Wiśniowej Rozkoszy - kiwnął głową. - Brzoskwiniowym Rajem pachniałaś cały zeszły tydzień i połowę tego. Nie mogę zrozumieć, jak możesz używać w kółko tego samego żelu pod prysznic - wzdrygnął się. - To mnie obraża. Użyj dzisiaj czegoś innego, ale nie Malinowej Podróży, bo słyszałem, że źle działa na skórę z samego rana.
- Okej, Wiśniowa Rozkosz - uśmiechnęłam się, wzdychając w uznaniu. - Do zobaczenia później - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Nie chciałam myśleć o urodzinach. Nie lubiłam ich obchodzić, ponieważ nie potrzebowałam żadnych prezentów ani całodziennych ceregieli w postaci miliona pytań: "Potrzebujesz czegoś jeszcze, kochanie?", "Dzisiaj twoje święto, więc co chciałabyś zrobić?". Byłam wdzięczna za Noah, który tego nie robił (przynajmniej nie aż tak jak moi rodzice), chociaż to pewnie dlatego, że spędził ze mną już tyle czasu i wiedział doskonale, jaka jestem.
Zdjęłam koszulkę przez głowę i złożyłam ją skrupulatnie, wrzucając do kosza z brudnymi ciuchami. Noah nigdy nie mógł wyjść ze zaskoczenia, dlaczego to robię. Skoro i tak wkładam potem wszystko do pralki, to czemu uprzednio składam owe rzeczy w kosteczkę? To proste. Gdy robiłam potem tak zwane "rozeznanie w terenie" i rozdzielałam ubrania na jasne i ciemne, łatwiej mi było to zrobić, kiedy były ułożone. Noah chyba jeszcze do tego nie doszedł. Tak jak ja do doboru balsamów do paznokci. Na szczęście we wszystkim sobie pomagaliśmy.
Odmienna orientacja Noah wydawała mi się na początku katorgą, jednak potem okazała się prawdziwym zbawieniem. Nie wyobrażałam sobie życia bez swojego przyjaciela. Wspierał mnie chyba we wszystkim - kiedy inne dziewczyny chodziły ze sobą do sklepów, by wybrać strój na licealny bal, ja siedziałam z Noah u kosmetyczki, spokojna o wszystko, ponieważ przez jego kontakty w świecie mody miałam załatwioną najbardziej wystrzałową kieckę na świecie. Oczywiście uprzednio musiałam mu ulec, jak zwykle zresztą. Nie lubiłam prezentów. Zawsze miałam wyrzuty sumienia, kiedy ktoś kupował mi coś bezinteresownie. Mieliśmy też niezłą frajdę podczas zwykłego wyjścia na miasto: świetnie obgadywało się z nim pośladki wszystkich mijających nas chłopaków.
Kochałam Noah i oddałabym za niego życie. Był najlepszym przyjacielem na świecie, zastępował mi siostrę, brata, niekiedy matkę, a na pewno ojca. Rozumieliśmy się jak nikt inny i dziękowałam Bogu, że mam kogoś takiego jak on.
Podczas prysznica nie użyłam Wiśniowej Rozkoszy - chciałam ją zostawić na później, poza tym Brzoskwiniowy Raj nie był do końca wykorzystany, a nie lubiłam marnować czegoś, za co zapłaciłam.
Wyszczotkowałam zęby z dokładnością i związałam blond włosy w wysokiego kucyka, po czym nałożyłam czarne legginsy do połowy łydek oraz stanik sportowy. Moja codzienna rutyna, nawet w urodziny, o których zresztą wolałam nie myśleć, jak już wcześniej wspomniałam.
Wyszłam ze swojego pokoju i weszłam do kuchni, gdzie był już Noah i smażył naleśniki dla swojego chłopaka. Sięgnęłam po butelkę wody i cmoknęłam go w policzek.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko. - Śniadanie było pyszne.
- W normalnym wypadku powiedziałbym jakąś złośliwą uwagę na temat twojego braku szacunku do zwierząt, ale dzisiaj masz urodziny - zachichotał, puszczając mi oczko.
- Zwróć też uwagę, że w inne dni nie robisz mi śniadań, głupku - wywróciłam oczami i klepnęłam go w tyłek, po czym wyszłam z domu, rozpoczynając bieg.
Biegałam nieprzerwanie od półtora roku, czyli dokładnie od momentu, gdy razem z Noah postanowiłam opuścić rodzinne Salt Lake City i przenieść się do Kalifornii na studia.
Uwielbiałam Los Angeles. Tutejsza pogoda, atmosfera i ludzie sprawiały, że miałam ochotę wstawać każdego dnia. Byłam dość energiczną osobą, więc lubiłam wychodzić do klubów na imprezy czy choćby iść na zwykłe zakupy w towarzystwie drapaczy chmur, ale kochałam też czasem zaszyć się na plaży ze swoją książką, więc miejsce mojego zamieszkania dawało mi naprawdę wiele możliwości. Szczególnie cieszył mnie fakt, że mogłam oglądać ocean praktycznie każdego dnia. W Salt Lake mieszkałam w niewielkim domku, z którego widać było góry. Razem z Noah, którego rodzice postanowili wprowadzić się do domu obok, chodziliśmy pod te góry i patrzyliśmy w górę: wrażenie było niesamowite i niekiedy za tym tęskniłam.
Zwykle biegłam po uliczkach na osiedlu, jednak teraz zapragnęłam poczuć zapach wiosennej bryzy, toteż szybko skręciłam w boczny zaułek, niemal pędząc w kierunku plaży. Trucht tak mnie zmęczył, że kiedy już tam dotarłam, prawie brakło mi tchu.
Ruszając szybko ramionami, dobiegłam do brzegu i zaczęłam poruszać się wzdłuż niego, patrząc pod nogi i obserwując, jak woda co jakiś czas obmywa moje adidasy. Wciągnęłam głęboko powietrze i przymknęłam powieki, rozkoszując się chwilą.
Kończyłam dwadzieścia jeden lat. To cholernie dużo czasu i cholernie mało jednocześnie. Byłam młoda, ale też stara i to bardzo mnie przygnębiało.
Nagle wpadłam na coś, a może na kogoś, ale nie mogłam tego stwierdzić, ponieważ nie zdążyłam otworzyć oczu. Gdy już to zrobiłam, leciałam przed siebie i walnęłam twarzą prosto w mokry piasek.
Podciągnęłam się na ramionach, kaszląc i próbując wypluć błoto z ust.
- Nic ci nie jest? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, kręcąc głową.
Stał przede mną młody mężczyzna. Mokre włosy przykleiły mu się do czoła, a krople wody spływały po klatce piersiowej... i to jakiej. Miał tak wytatuowane ramiona i umięśniony brzuch, że nie wiedziałam nawet, że wstrzymuję oddech, dopóki czegoś nie dodał.
- Oddychaj.
Ton jego głosu był rozbawiony i od razu mnie to uraziło. Bawi go, że się potknęłam o… No właśnie, o co? Spojrzałam na piasek za sobą i zobaczyłam żółtą deskę surfingową położoną przy brzegu.
Nieznajomy wyciągnął w moją stronę dłoń, ale udałam, że tego nie widzę, ponieważ wstałam sama i otrzepałam legginsy. Ciągle było tak gorąco, czy po prostu nagle zrobiło mi się niewyobrażalnie duszno?
- Powinnaś bardziej uważać - zachichotał, unosząc brwi i przyglądając mi się badawczo. Zupełnie jak Noah rano, ale tym razem coś wewnątrz mnie się skręciło. 
- Dzięki - prychnęłam. Nie wiedziałam, dlaczego byłam taka zła. To znaczy, wiedziałam, ale nie chciałam się do tego przyznać. - A ty nie powinieneś kłaść desek na brzegu, kiedy akurat chodzą tędy ludzie.
- Masz rację, przepraszam. - Ani trochę nie sprawił wrażenie skruszonego.
Był piekielnie przystojny. I ciągle się ze mnie nabijał.
Powinnaś już iść, Chloe, mruknęłam do siebie w myślach i przełknęłam ślinę, wymuszając w jego stronę lekki uśmiech.
- To cześć - oznajmiłam bezsensownie i niemal znowu upadłam, rzucając się w stronę swojego wcześniejszego celu.
To był mój najdłuższy trening w historii najdłuższych treningów. Nie miałam nawet pojęcia, jakim cudem dotarłam do domu, ale chyba nigdy w życiu tak nie dyszałam. Najgorsze, że wiedziałam, że to nie z powodu żadnych pieprzonych pięciu kilometrów, tylko z powodu tego cholernego chłopaka. Chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć.

________________________________
Po pierwsze chciałabym Wam z całego serca podziękować za tyle pozytywnych słów na temat prologu i fabuły :') Nie osiągnęłabym jednak tyle bez pomocy Mai i Kacpra, którym po stokroć dziękuję, są najlepsi! Po drugie, mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i że polubiliście Chloe. Liczę, że zostaniecie ze mną na dłużej. 

Proszę każdego o komentarz, to bardzo mnie motywuje.
Dodawajcie bloga do obserwowanych, dzięki temu szybciej dowiecie się o nowym rozdziale :)
Ściskam, Werka. 

DZIĘKUJĘ ZA 10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ, JESTEŚCIE CUDOWNI <3

41 komentarzy:

  1. OMG CUDOWNE KOCHAM JUZ TO FF

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem zakochana

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu jak wspaniale się to czyta :) I Noah, kurcze, skubany kręci mnie bardziej niż moi koledzy hahaha Szkoda, że niestety nawet nie zwróciłby na mnie uwagi :(( Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I nie martw się, mam to samo hahahah :D

      Usuń
  4. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebiste jest to ff uwielbiam Cie

    OdpowiedzUsuń
  6. Na wzmiankę o bieganiu przypomniało mi się, że jutro wf i bieganie :((( haha, nie ważne
    Rozdział świetny, mnie też zaintrygowała postać Noah. Że też musi być gejem. No i ten chłopak na plaży. Czyżby Justin? Czekam na kolejny :)
    getting-closer-jbff.blogspot.com
    18th-street-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że moje ff jest przydatne i że potrafię przypominać o ważnych zajęciach sportowych :D Co do Justina to możliwe możliwe :D Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  7. kocham, kocham, kocham!

    OdpowiedzUsuń
  8. Stawiam 100 że chłopak z plaży to Justin! :D
    Rozdział super, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie stówy nie przegrasz, ha! :D dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  9. jezu uwielbiam to ff <3 moge juz powiedziec ze jest idealne mimo ze przeciez dopiero 1 rozdzial :) bede tu czesciej wchodzic, kocham!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojeju czekam na następny 😘

    OdpowiedzUsuń
  11. Super ff werka;*******
    dobra fajne super pisz nastepny bo sie nudze na geografi buziaczki pozdrowienia dla rodzinki od widerki<3

    OdpowiedzUsuń
  12. BOZE KOCHAM TEGO BLOGA

    OdpowiedzUsuń
  13. serio ten blog jest zajebisty a przeciez to dopiero pierwszy rozdzial! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. mam nadzieje ze tego nie zepsujesz :D licze na Ciebie! bo fabula miazga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah mam nadzieję że się nie zawiedziesz! :D

      Usuń
  15. O jaki mega....super sie zapowiada i zostane tu! Zakochalam sie w tym opowiadaniu...nie moge doczekac sie kolejnego i zeby bylo coraz wiecej Chloe i Justina haha 😘 weny zycze <3

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo mi sie spodobalo i bede czytac

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaraz sie poplacze bo to ff jest juz jednym z leszych a ma dopiero 1 rozdzial?? ?:)

    OdpowiedzUsuń
  18. O MATKO JAKI WSPANIALY BLOG

    OdpowiedzUsuń
  19. O jejciu zacznę to czytać. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  20. bardziej mnie zaintrygowało to co jest napisane w fabule a nie ten rozdział. Jakos nie przypadł mi do gustu, ale uwielbiam Bieber's Touch więc mam nadzieje, że to powiadanie bedzie równie swietne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Mam nadzieję że dalej się nie zawiedziesz :D

      Usuń